David Williams, krajowy dziennikarz motoryzacyjny i laureat nagrody w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego
Czy kiedykolwiek miałeś dość nagabywania Cię, abyś jeździł rowerem lub szedł pieszo do pracy/kina/atrakcji turystycznych lub na plażę - lub przynajmniej korzystał z transportu publicznego - zamiast jechać samochodem? Bo tak jest "lepiej dla Ciebie"?
Tak, ale mimo to staram się używać samochodu w sposób odpowiedzialny; nie wskakuję do niego w każdej chwili i często jeżdżę rowerem. Postanowiłem postąpić tak, jak należy, kiedy Daily Telegraph wysłał mnie na relację z Międzynarodowych Targów Sprzętu Obronnego i Bezpieczeństwa (Defence and Security Equipment International), będących swego rodzaju "targami broni" w centrum ExCeL w Londynie.
Zastanawiałem się nad pokonaniem na motocyklu tej 6,4-milowej (w linii prostej) trasy z mojego domu w południowym Londynie i liczyłem, że zajmie mi to około 30-40 minut, ale zdecydowałem się na transport publiczny i podążanie z prądem. Co za głupi błąd.
Wszystko wyglądało bardzo rozsądnie na oficjalnej londyńskiej wyszukiwarce połączeń, obiecującej całkowity czas przejazdu około godziny przy użyciu pociągu, następnie metra, a potem kolei Docklands Light Railway.
Nie tak dawno temu korzystałem z londyńskiego transportu publicznego w godzinach szczytu kilka razy w tygodniu, ale odkąd pracuję w domu, wyraźnie zmiękłem. Podróż była bardzo nieprzyjemna - tam i z powrotem.
To szok - jeśli nie jest się do tego przyzwyczajonym - być zmuszonym do ścisku z milionami innych osób dojeżdżających do pracy w szaleńczym, przepychającym się, kichającym, kaszlącym, kołyszącym się tłumie, który uniemożliwia choćby podniesienie ręki, by wydmuchać nos.
Gdy dotarłem do stacji Canada Water na podziemnej linii Jubilee Line, tłok był tak duży, że ludzie ustawiali się w długie kolejki, ciągnące się od każdego przejścia do metra, aby dostać się do pociągów metra. Musiałem poczekać, aż nie mniej niż trzy pociągi wjadą - i odjadą - zanim udało mi się wsiąść do nich po raz czwarty. To było stresujące; miałem wyznaczony termin.
Kiedy już udało mi się wsiąść, wróciłem do wciskania nosa w pachę innego, nieszczęśliwego pasażera, a ponieważ miałem "ostatnie" miejsce, blisko drzwi, gdzie dach wygina się w dół, nie mogłem stać pionowo. Czas podróży od drzwi do drzwi? Półtorej godziny. Na odcinku nieco ponad sześciu mil.
Po powrocie z pokazu - który był dość ekscytujący, z mnóstwem sprzętu szpiegowskiego i kontrwywiadowczego, czołgów, rakiet, karabinów snajperskich, samochodów opancerzonych, a nawet mini łodzi podwodnych w stylu 007 - podróż była jeszcze gorsza. Ogromna liczba osób sprawiła, że musiałem czekać pół godziny, aby dostać się na peron kolejowy; personel kolejowy był tak zajęty, że setki osób wychodzących z ExCeL nie mogły nawet zbliżyć się do pociągów. Gdy w końcu udało mi się wsiąść (po zawróceniu i 15-minutowym spacerze w poszukiwaniu innej, minimalnie mniej zatłoczonej stacji), oczywiście nie było miejsca siedzącego (doh). A po całodziennym przemierzaniu ogromnych, przestronnych hal ExCeL moje stopy zaczęły mnie dobijać.
Gdy dotarłem do domu, poczułem, że to naprawdę bardzo długi dzień. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że byłbym o wiele szczęśliwszy, gdybym poszedł za swoim pierwszym instynktem i zamiast tego pojechał tam wspaniałą Hondą Crossrunner.
Nie tylko znacznie skróciłbym czas podróży, ale również cieszyłbym się jazdą, docierając na miejsce w lepszym nastroju i z lepszym funkcjonowaniem. Szczerze pozdrawiam miliony osób, które - w jakiś sposób - codziennie zmagają się z takimi warunkami w Wielkiej Brytanii.
Dzięki temu na nowo zrozumiałem, dlaczego tak wiele osób zaczęło dojeżdżać do pracy rowerem. Nie chodzi tu tylko o ćwiczenia czy przyjemność (w Londynie może to być bardzo ryzykowne).
Dzieje się tak dlatego, że w końcu pękli. Zdają sobie sprawę, że nie są w stanie stawić czoła stresowi, zarazkom, zgnieceniu, niewygodzie, upałowi i niedoli transportu publicznego. Jasne jest, dlaczego władze transportowe zachęcają ich do jazdy na rowerze; chcą, aby jak najwięcej osób dojeżdżających do pracy nie korzystało z pociągów, autobusów i metra, ponieważ są one bliskie załamania. Gdzie są teraz kluczyki do tego motocykla...