David Williams odkrywa zalety najnowszego Land Rovera




Od czasu do czasu warto przekroczyć swoje granice i spróbować czegoś nowego - dotyczy to zwłaszcza umiejętności motoryzacyjnych. Z biegiem lat doprowadziłem swoje umiejętności do granic wytrzymałości (a czasem nawet poza nie), wykonując różne podniecające akrobacje, z których większość była pochodną przemysłu motoryzacyjnego. Chodziłem po skrzydłach dwupłatowca, który wykonał kilka beczkowozów i innych przyprawiających o dreszcze akrobacji powietrznych (dzięki uprzejmości firmy samochodowej), wykonałem skok ze spadochronem (dzięki uprzejmości programu "Flying Eye" stacji radiowej Capital Radio), zdobyłem prawo jazdy na samochód ciężarowy (trudne zadanie), odbyłem wiele kursów jazdy wyczynowej na drogach i poza nimi, przetestowałem kilka łodzi motorowych, nawigowałem przybrzeżną łodzią motorową Formuły 1 w wyścigu w Solent (zajęliśmy pierwsze miejsce) i zmierzyłem się z ekstremalnym off-roadem na dwóch i czterech kołach.

Mój ostatni wypad odbył się za kierownicą modnego, nowego Land Rovera Discovery Sport, modelu, który zastąpił Freelandera. Firma zabrała mnie do Eastnor Castle, zakładu w Herefordshire, gdzie ponad 50 lat temu rozpoczęła się historia Land Rovera. To właśnie tam, w rozległej, pagórkowatej, zalesionej posiadłości należącej do rodziny Hervey-Bathurst, szlifowano i rozwijano pierwszego Land Rovera. Od tamtej pory jest to ich "domowy" poligon doświadczalny, na którym znajduje się ponad 60 mil bardzo trudnych tras, w tym tory z głęboką wodą, niebezpieczne zjazdy i podjazdy. I tony błota. Dzień rozpoczął się od krótkiego wprowadzenia do inteligentnej technologii Land Rover Terrain Response, która - wykorzystując wytrzymały system napędu na cztery koła i kuloodporną elektronikę - po naciśnięciu przycisku dostosowuje pojazd do warunków takich jak śnieg, piasek, żwir lub błoto i koleiny. Prześlizgnęliśmy się po błotnistej ścieżce - lśniący Discovery Sport, którym tego samego ranka przejechałem przez Londyn, wciąż miał założone zwykłe koła i opony - i zatrzymaliśmy się przed ogromnym zestawem kamiennych stopni, które wznosiły się na zboczu wzgórza.

"To twoja pierwsza przeszkoda" - powiedział mój instruktor - "wjedź tam". Wydawało się niemożliwe, że ten lśniący, elegancki, wytworny, poruszający się po drogach rodzinny siedmiomiejscowy samochód (bez niskiego zakresu obrotów i wyposażony jedynie w automatyczną skrzynię połączoną z łagodnym 2-litrowym silnikiem Diesla) wjedzie na pierwszy stopień, a co dopiero na szczyt. A jednak - bez najmniejszego wysiłku - udało się. Wjechał na górę jak kozica górska. Następnie przejechaliśmy wzdłuż "megafonu", czyli ostro zakręconego betonowego nasypu, który przechylił samochód na bok pod kątem 38 stopni (co wywołało szok u moich dwóch pasażerów siedzących z tyłu)... a Disco Sport po prostu jechał dalej. Każdy normalny pojazd - a także wiele "softroaderów" - po prostu by się stoczył. Następnie przejechaliśmy przez przerażająco wyglądającą serię ukośnych garbów betonowych, które przetestowały system napędu na cztery koła poprzez uniesienie jednego lub więcej kół w powietrze, bez uziemienia podwozia, po czym zjechaliśmy stromym, usianym głazami i błotem zjazdem przez las, podczas gdy system kontroli zjazdu utrzymywał nas w ryzach. Innymi atrakcjami było kilka głębokich rowów z wodą (wystarczającą, aby fale rozpryskiwały się na szybę kierowcy na wysokości głowy) oraz leśne ścieżki tak błotniste, że nie dałoby się po nich nawet chodzić. W woderach. Dzięki elektronice pokładowej, zaawansowanej inżynierii i jakości wykonania, było to dziecinnie proste i nigdy nie byliśmy naprawdę zagrożeni, ale było to ekscytujące i przypomniało mi, jak zaawansowany jest nowoczesny Land Rover. I jak niewiele z możliwości dobrego off-roadera kiedykolwiek wykorzystujemy. Pozostawił mi również nadzieję na śnieg, aby zademonstrować cuda funkcji Hill Descent (która działa również podczas jazdy do tyłu). To, co naprawdę mnie zadziwiło, to fakt, że po kilku godzinach tego, co wydawało się jawnym karaniem i znęcaniem się, samochód został wymyty i - gdy wracałem drogą M4 do eleganckich części Londynu - nadal wyglądał, jakby dopiero co zjechał z linii produkcyjnej. Mógłbym nim podjechać pod teatr, restaurację lub klub. I to właśnie ta cicha wszechstronność jest prawdziwym cudem nowoczesnej inżynierii samochodowej.

Akcesoria, których możesz potrzebować

Zobacz, co mówią o nas inni.

Joanne Watkinson

Wspaniałe wsparcie techniczne

"...Aparat jest doskonały, a obsługa ze strony Nextbase była wyjątkowa".

John Sinclair

Doskonała obsługa

"...Bardzo pomocny i w pełni zrozumiał nasze zapytanie"

Terence Lewis

Zakupy online są łatwe

"Bardzo łatwy proces zakupu, proste do wykonania instrukcje"

Lea Richards

Bardzo jasne

"Dobrze przedstawione i łatwe instrukcje"